Rozmowa ze Stanisławą Łowińską, poetką, dziennikarką i animatorką kultury
Czy warto pisać wiersze?
Po stokroć tak. Chociaż nie jestem noblistką i daleko mi do tego poziomu, jednak warto pisać, bo można zostać noblistą. Najważniejsze, że poeta rodzi się z Prawdy i żyje nią. Pisanie stanowi swoistego rodzaju katharsis. Bez poezji życie pozbawione by było zachwytu nad pięknem świata stworzonego, kreowanego przez człowieka oraz pozbawione dziecięctwa, uśmiechu, nadziei, a także bólu, niemocy i cierpienia, to wszystko „wpisuje się” w wiersz. A miłość, wierność, oddanie? Te ostatnie najtrudniej ująć w słowa, metafory i puenty. Konkludując, poeta patrzy na ludzi i świat jak inni i widzi inaczej, głębiej. Kiedy tworzy, w mgnieniu oka otwiera się jego serce, wyobraźnia i wiedza. Poezja wymaga rzeczywistego zaangażowania.
Słowem poeta, to…
Ktoś subtelny, wrażliwy, budzący sobą, zwłaszcza swoją twórczością, zainteresowanie i wrażliwość u innych.
Pisze Pani dla dorosłych i dzieci. Powstanie których utworów sprawia więcej kłopotów?
Tak dla dorosłych, jak i dzieci dobrze jest zauważać rzeczy małe, tajemnicze. W ostatecznym zapisie powinno dostrzegać się je podobnie i jednakowo trzeba się trudzić. Czasami spod pióra wyskakują prawdziwe cudeńka.
Przedłużeniem aktywności jest w przyszłym roku XIX Lednicka Wiosna Poetycka. Te szalone imprezy kręcą wyobraźnią i „ jak dmuchawce rozsiewają ziarna wyobraźni młodych poetów – uczą marzyć!”– czytamy na początku 9. antologii utworów, napisanych przez laureatów Ogólnopolskiego Konkursu „ O Koronę Wierzbową” i „Turnieju Jednego Wiersza”. Wbrew wszystkiemu i wszystkim robi Pani swoje.
Sprawcą „szaleństwa” Lednickiej Wiosny Poetyckiej, która osiągnęła dorosłość, jest „duszek Lednicy”! Trudno być Polakiem i nie myśleć o początku państwa i chrześcijaństwa. Refleksje na ten temat, to zapis tworzenia nowej rzeczywistości w wierszu. Laureaci i uczestnicy naszych spotkań (ponad tysiąc osób z całego kraju) zapośredniczają starą tradycję i starają się wyśpiewać swoje zadziwienie tym, co tutaj i teraz i przerażenie istnieniem. Próbują zrównoważyć rzeczywistość zdaniem poetyckim, zapisać pamięć, dotknąć tajemnicy. W finale imprezy biorą udział młodzi piszący oraz utalentowani plastycznie ich rówieśnicy. Sadzą wierzbę w „Gaju Poezji’ i słuchają kameralnego specjalnie dla nich przygotowanego koncertu (występowali m. in. E. Adamiak, H. Banaszak, G, Turnau, W. Warska i zespół „Shalom”) i słuchają wierszy. To nasze i moje majowe święto.
Do tego szlifowanie wrażliwości młodych i najmłodszych w środowiskach podmiejskich, wiejskich…
Młodych trzeba ośmielić, wysłuchać, by pokazali, o czym piszą. Dlatego prowadzę zajęcia warsztatowe i spotkania w szkołach i ośrodkach kultury. Wydaje mi się, że większą wrażliwość mają dzieci „za miedzą”.
Czego można życzyć przed tegorocznym XXXVII Międzynarodowym Listopadem Poetyckim, w którym bierze Pani udział?
Odpowiem tak: poeta, jak liść opada, a kiedy porwie go wiatr, zauroczy zwłaszcza tych, którzy nie czują poezji, ale dostrzegają listopadową zadumę i piękno danego nam czasu. Dlatego dobrze, że znowu się spotykamy (także z młodymi w szkołach) i porozmawiamy ze sobą wierszem.
Rozmawiał Andrzej Sikorski