Katyń, reż. Andrzej Wajda

Antoni Buchała

Film Andrzeja Wajdy zawiera wiele aluzji literackich, rozpoznawanych przy uważnym oglądaniu. Dla właściwego odczytania filmu, w którym uobecnia się historia starożytnej Antygony, w którym widzimy nowe wcielenie polskiego bohatera romantycznego, a nawet „zaszyfrowane” Mickiewiczowskie „Dziady”, przydatna jest pomoc nauczyciela.

Początkowe sceny filmu Andrzeja Wajdy „Katyń” rozgrywają się na starym, drewnianym moście. Widzimy zdezorientowane, przewalające się w jedną i drugą stronę tłumy mieszkańców Polski; krzyki o tym, że z jednej strony nacierają Niemcy, a z drugiej Rosjanie, nabierają waloru symbolicznego. Tak, historia Polaków to w dużej mierze historia miotania się na wąskim, niebezpiecznym moście w kleszczach Wschodu i Zachodu; czasem udaje się ten uścisk rozluźnić, ale film pokazuje, że on bardzo realnie istnieje i daje o sobie znać: nieprzypadkowo film wielokrotnie pokazuje sceny z okupacji niemieckiej w Krakowie. Przede wszystkim zatem „Katyń” jest filmem o doświadczeniach historycznych naszego narodu, które wynikają z usytuowania między potężnymi sąsiadami: Niemcami i Rosją. Bohater jest zbiorowy; jest nim cały naród na tle przełomowych dla niego wydarzeń historycznych, a sceny pokazujące wielkie tłumy rodaków podkreślają epopeiczny wymiar dzieła. W innej, monumentalnej scenie zbiorowej, obserwujemy Wigilię oficerów w miejscu uwięzienia, kiedy generał składa im życzenia. Widzimy setki żołnierzy i zmobilizowanych rezerwistów, a generał specjalnie wymienia ich zawody: naukowcy, lekarze, prawnicy, nauczyciele, jakby reżyser chciał podkreślić, że cała Polska ma tam swoich przedstawicieli. Generał kończy swoją wypowiedź życzeniami nadziei, życzeniami, które brzmią jak proroctwo: „bo bez was nie będzie wolnej Polski”.

Zresztą Wajda dobrze się czuje w tematach epickich, właściwie można powiedzieć, że od początku swej kariery kręci jeden film: o Polakach na tle kluczowych dla nich wydarzeń i procesów historycznych. „Pan Tadeusz” i „Popioły” to obraz szlachty na tle epoki napoleońskiej, „Ziemia obiecana” i „Wesele” przedstawiają inteligentów, fabrykantów i chłopów na przełomie XIX i XX wieku, „Katyń”, „Kanał” i „Popiół i diament” to przejmujące świadectwa polskich losów w czasie II wojny światowej, „Człowiek z marmuru” i „Człowiek z żelaza” obrazują 30 lat PRL-u przez pryzmat dziejów rodzin robotniczych: od początków Planu Sześcioletniego do powstania „Solidarności”. Wracając do „Katynia” – zwraca uwagę fakt, że bohaterowie filmu nie posługują się nazwiskami, tylko imionami; ewentualnie stopniami wojskowymi, tytułami naukowymi lub nazwami urzędów. Są to na ogół popularne polskie imiona, zwykle pochodzenia biblijnego: Maria, Anna, Jan, Andrzej, Jerzy, Weronika, Ewa, Piotr, Tadeusz. Celowe pominięcie nazwisk podkreśla uniwersalny wymiar opowiadanych wydarzeń; dzięki temu zabiegowi wzrasta frekwencja społecznej identyfikacji z losami bohaterów filmu. Nazwisk używają natomiast Niemcy i Rosjanie. Przy imionach Polaków nazwiska pojawiają się w dwóch przypadkach: kiedy przez niemieckie „szczekaczki” wyczytywana jest lista katyńska oraz na nagrobkach, a więc dopiero wtedy, kiedy właściciele nazwisk nie żyją.

Polski bohater romantyczny

„Katyń” to film o konieczności dokonania wyboru między dwoma rodzajami wartości: powinnością wobec kraju i szczęściem osobistym. Być szczęśliwym obywatelem wolnego kraju – to marzenie towarzyszące naszym rodakom przez około 220 lat: od początku rozbiorów  do roku 1989. Jednak Historia sprawiła, że dla wielu pokoleń Polaków było to marzenie nieziszczalne. Główni bohaterowie filmu stają wobec tego tragicznego wyboru wiele razy. Na początku filmu Anna, główna kobieca bohaterka, grana przez Maję Ostaszewską, odnajduje męża Andrzeja wśród aresztowanych 17 września 1939 roku oficerów i każe mu uciekać z nią, mówiąc, że nawet nie bardzo ich pilnują. Andrzej nie ma jednak wątpliwości, że jego miejsce, miejsce polskiego oficera, jest obecnie wśród innych polskich oficerów; nie z żoną i córką. Ojciec Andrzeja, Jan, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, niekoniecznie musi iść na sesję zwołaną podstępnie przez Niemców dla uwięzienia profesorów. Kieruje się jednak instynktowną powinnością i nie słucha próbującej go zatrzymać żony. Zarówno profesor, jak i jego syn, zostali postawieni w sytuacji wyboru tragicznego – pomiędzy rodziną i służbą publiczną; obaj wybrali tę drugą wartość i obaj zginęli: profesor w Sachsenhausen, a oficer w Katyniu. Podsumowuje tę sytuację tragicznego wyboru Anna w rozmowie z Marią (Maja Komorowska), matką Andrzeja: „Andrzej miał taki sam obowiązek wobec munduru, jak ojciec wobec uniwersytetu”. Ten typowy dla naszej literatury romantycznej dylemat znajduje swoje bardzo interesujące dopełnienie w wątku Tadeusza, chłopaka w charakterystycznej skórzanej, brązowej kurtce, który przyjeżdża z Warszawy do Krakowa, aby kontynuować studia na ASP. Chłopak ten nie zostaje przyjęty do szkoły, chwilę później zrywa propagandowy plakat ze słupa ogłoszeniowego. Historia Tadeusza jest cytatem z „Popiołu i diamentu”, którego bohater, Maciek Chełmicki, student, były powstaniec warszawski i żołnierz AK,  przyjeżdża w dniu zakończenia wojny w Europie do Krakowa, aby wykonać rozkaz zbrojnego podziemia: ma zabić wysoko postawionego działacza komunistycznego. Jednak Maciek poznaje w Krakowie dziewczynę i spędza z nią noc, co sprawia, że zaczyna wątpić w sens kontynuowania walki; mówi swojemu przełożonemu, że nie chce już zabijać, chce normalnie żyć. Rozkaz jednak wykonuje, a wkrótce potem ginie od postrzału, który dostał, uciekając przed patrolem wojskowym. W filmie „Katyń” Tadeusz, młody warszawianin, oczywiście były powstaniec, również przyjeżdża krótko po zakończeniu wojny do Krakowa i zakochuje się w dziewczynie, nawet się umawiają do kina. Jednak chwilę później, ścigany przez patrol wojskowy za zniszczenie propagandowego plakatu („Olbrzym i zapluty karzeł reakcji”), wpada pod koła przejeżdżającego samochodu i ginie. Obaj bohaterowie są na rozdrożu: postawieni w sytuacji wyboru pomiędzy ojczyzną a dziewczyną, usiłują pogodzić obie wartości. Okazuje się to jednak niemożliwe. Chcąc być wiernym swoim honorowym obowiązkom albo swoim  przekonaniom, wpadają w miażdżące tryby Historii, która w filmach Wajdy przybiera postać złowieszczego starożytnego Fatum. Maciek i Tadeusz mają niemal identyczne rysy osobowości i przeżywają zbliżone koleje losu; ich podobieństwo podkreśla między innymi czarujący sposób bycia, szczególnie w stosunku do pięknych dziewcząt. Niebagatelną rolę odgrywa tutaj również wyrazista filmowa uroda aktorów: Zbigniewa Cybulskiego i Antoniego Pawlickiego, a nawet rzucające się w oczy modne kurtki, które noszą. 

Nowa „Antygona”

Kolejnym zagadnieniem podejmowanym w filmie są zadziwiające, wręcz nieprawdopodobne sploty, w jakie układają się indywidualne polskie losy, wynikające z zawirowań historycznych. Ocalony z Katynia porucznik Jerzy (Andrzej Chyra), ten, który podarował Andrzejowi sweter, w związku z czym to jego nazwisko widniało na liście zamordowanych, zostaje po wojnie oficerem Ludowego Wojska Polskiego. Jednak szybko się orientuje, że w związku z tym jego towarzystwo stanowi banda prostaków w mundurach, a poza tym mimowolnie staje się funkcjonariuszem machiny kłamstwa na usługach nowej władzy. Inna postać, siostra zamordowanego w Katyniu inżyniera lotnika, osoba, która doskonale wie, co tam się wydarzyło; oczywiście wie również, gdzie i z czyich rąk zginął jej brat, staje się aktywnym członkiem Polskiej Partii Robotniczej. Jednak Jerzy, po krótkim czasie służby dla tzw. nowej Polski, w honorowym geście popełnia samobójstwo. Dotarło do niego, że polski oficer nie może akceptować, a tym bardziej osobiście stać się elementem aparatu kłamstwa i represji wymierzonego w całe społeczeństwo. Nie widzi on innego wyjścia z tragicznej sytuacji. Natomiast siostra zamordowanego inżyniera lotnika jest dyrektorem szkoły i z jej poglądów wynika, że bardzo stanowczo zadba o to, aby nikt z jej uczniów nie dowiedział się prawdy o Katyniu. Mówiąc, że nie ma innego wyjścia, zgadza się z logiką historii i postanawia aktywnie włączyć się w jej bieg. Ale zamordowany inżynier lotnik (Paweł Małaszyński) ma dwie siostry: pierwsza to wspomniana dyrektor szkoły, która boi się zadbać o pamięć o bracie, mówiąc, że teraz to nie ma sensu i trzeba się pogodzić z tym, że zostanie on zapomniany. Druga siostra to Agnieszka (Magdalena Cielecka), dla której zadbanie o symboliczne upamiętnienie zamordowanego brata tablicą nagrobną z nazwą miejsca śmierci, jest rzeczą oczywistą. Wszystkim, którzy zdawali maturę, musi to coś przypominać: brat, który zginął jako obrońca kraju, ale został uznany za zdrajcę, w związku z czym władca zakazuje godnie go pochować, i dwie siostry, z których jedna sprzeciwia się zakazowi pochówku i poświęca życie, aby brat miał symboliczny grób, a druga – ze strachu przed władzą, a może z koniunkturalizmu, decyduje się o nim zapomnieć. Ten wątek to współczesna wersja „Antygony”, starożytnej tragedii Sofoklesa. Współczesny Kreon każe milczeć o zamordowanym bohaterze; jedna jego siostra, Antygona, sprzedaje swoje piękne włosy, a za otrzymane pieniądze zamawia tablicę nagrobną dla brata, po czym zostaje aresztowana przez strażników; druga siostra to Ismena, która opowiada się po stronie nowej władzy państwowej i stanowionego przez nią prawa. Z włosów będzie zrobiona peruka dla aktorki, która właśnie przygotowuje się w teatrze do roli Antygony, recytując w rozmowie z Agnieszką, czyli filmową „Antygoną”, fragment o tym, że najważniejsze jest godne pochowanie brata. Teatralny fryzjer filozoficznym tonem poucza siostrę porucznika, że kto zakłada perukę z czyichś włosów, przejmuje także jego los. Wymowa tego dialogu jest ironiczna, ponieważ stanie się dokładnie odwrotnie: to właśnie siostra zamordowanego porucznika przejmie tragiczny los Antygony antycznej, ponieważ zostanie aresztowana za chęć upamiętnienia śmierci brata, i prawdopodobnie zginie. Kiedy nasza bohaterka odchodzi od kasy i wychodzi z teatru Słowackiego w Krakowie, widzimy koło drzwi afisz zapowiadający właśnie premierę „Antygony”.

III część „Dziadów” 2.0

Jest jeszcze jeden poziom interpretacji filmu, dla którego istotne będzie ułożenie niektórych scen w pewną sekwencję; przypomnijmy zatem: podczas zamieszania 17 września córka Anny, żony Andrzeja, krzyczy, że znalazła tatę, widzi jego wojskowy płaszcz z niebieską wstążką w szpitalu polowym na placu kościelnym. Podbiegają obie, kamera pokazuje księdza klęczącego nad jakimś leżącym na ziemi ciałem przykrytym żołnierskim płaszczem. Anna również klęka i odsuwa połę płaszcza; okazuje się jednak, że wśród konających i martwych polskich żołnierzy, pod żołnierskim płaszczem leży figura Chrystusa, być może wyrzucona z pobliskiego kościoła. Druga scena rozgrywa się w obozie jenieckim, a właściwie w jakiejś cerkwi przerobionej na więzienie, w którym są przetrzymywani polscy oficerowie. Młody, znany nam już inżynier lotnik, buntuje się przeciwko uwięzieniu, mówi, że on tego nie rozumie i nie akceptuje; chce walczyć. Podchodzi do niego wojskowy kapelan i wręcza mu różaniec, mówiąc: „Poruczniku, proszę w tym poszukać spokoju”. Podobnie jest w III części „Dziadów”: filomaci są uwięzieni również w obiekcie sakralnym – klasztorze bazylianów w Wilnie, przerobionym na więzienie; również się buntują przeciwko cierpieniu, którego nie rozumieją, a sens ich ofiary Mickiewicz sugeruje przez zestawienie jej z ofiarą Chrystusa na krzyżu, co znajduje swój ostateczny kształt w Widzeniu Księdza Piotra. Scena kolejna w tej sekwencji – po przetransportowaniu więźniów na miejsce egzekucji, inżynier lotnik, chcąc, wzorem poprzedników, zapisać swe imię na ścianie więziennego wagonu, wydrapuje je, wraz z nazwą miejscowości oraz datą, krawędzią krzyżyka z otrzymanego od kapelana różańca. W ten symboliczny sposób krzyż staje się narzędziem uwiecznienia pamięci o zmarłym. Po egzekucji widzimy zasypywane przez buldożer ciało lotnika, który w kurczowo zaciśniętej dłoni trzyma ten różaniec. I ostatnia scena w tej sekwencji –  obraz strzaskanej płyty na symbolicznym grobie inżyniera lotnika, płyty zapłaconej włosami jego siostry. Przyczyną zbezczeszczenia grobu była chęć usunięcia z niego słowa Katyń – miejsca śmierci bohatera. Te cztery sceny, interpretowane łącznie, wnoszą do filmu nowy wymiar. Figura martwego Chrystusa leżąca na ziemi, nad którą wierni klęczą, to przecież Grób Pański, a więc 17 września 1939 roku i to wszystko, co jest treścią filmu, to nowy Wielki Piątek. Szatą Chrystusa jest płaszcz polskiego żołnierza, który później zostanie zamordowany w Katyniu. Więzień zapisujący na ścianie swoje imię wraz z datą śmierci to też znana scena. A wschodzące słońce oświetlające strzaskaną płytę na symbolicznym, a więc pustym grobie – ? To przecież czytelny obraz chrześcijańskiej ikonografii mówiący o Zmartwychwstaniu. W ten sposób Wajda, za Mickiewiczem, sugeruje analogie między cierpiącym Chrystusem i niewinną, szlachetną ofiarą polskich oficerów. I film, podobnie jak Mickiewiczowskie „Dziady”, poszukując sensu w cierpieniu, jednocześnie wyraża przekonanie o tym, że ofiara jest konieczna oraz o tym, że z niewinnej ofiary musi wyniknąć jakieś dobro, że ona nie może pójść na marne. A jakie to będzie dobro? To już jest tajemnica. Wiemy tylko tyle (może aż tyle), że  grób zamordowanego oficera jest pusty. W każdym razie ta na wskroś polska, zgodna z tradycją największych dzieł naszej literatury romantycznej historiozofia, wpisuje się w chrześcijańską interpretację dziejów, z której wynika, że koniecznym warunkiem trwania naszego narodu lub warunkiem cyklicznego odradzania się jego wolności jest jakaś straszliwa ofiara, która co jakiś czas musi być składana z najlepszych, najbardziej świadomych i najbardziej odważnych jego przedstawicieli. Co do podobieństwa z „Dziadami”, to zgadza się nawet symboliczny czas wydarzeń: kluczowe sceny dramatu Mickiewicza rozgrywają się w Boże Narodzenie i w Wielkanoc; oficerów, którzy zostaną rozstrzelani, obserwujemy we wspomnianej scenie zbiorowej w Wigilię, a następnie w dniu pierwszego transportu – tutaj pada data – 3 kwietnia; to był w 1940 roku Wielki Poniedziałek; właśnie zaczynał się Wielki Tydzień.

„Katyń” jest również filmem o zagładzie pewnych wartości: szlachetnych, pięknych, ale kruchych i skazanych na zniszczenie. Aby to uwypuklić, reżyser posługuje się również autocytatem, tym razem z „Człowieka z marmuru”. Jest tam scena, w której buldożer, niwelując teren pod budowę Nowej Huty, niszczy piękne drzewka owocowe obsypane białym kwieciem; być może są to jabłonki. Scena przywodzi na myśl zagładę jakiegoś raju: to, co piękne i dobre, jest zarazem delikatne i kruche, i nie ma żadnych szans w konfrontacji z brutalną siłą i brzydotą. Buldożer w Katyniu zasypuje grubą warstwą ziemi zwłoki ludzi – pięknych, młodych, kierujących się najbardziej wysublimowanymi wartościami, ludzi, o których mówimy „kwiat polskiej inteligencji”. I ci ludzie, podobnie jak ukwiecone jabłonki, również są bezbronni wobec wymierzonej przeciwko nim machiny zbrodni. Na wyrównanej przez buldożer warstwie ziemi czyjaś ręka zasadzi potem szybko rosnące drzewa. Dużo drzew.

Podsumowując, można powiedzieć, że film Wajdy, na przykładzie zbrodni katyńskiej, wpisuje dzieje narodu polskiego w trzy przestrzenie kulturowe: antyczny fatalizm, skutkujący koniecznością podejmowania tragicznych wyborów, które nadają bohaterom cechy heroiczne (Antygona), po drugie – jest kontynuacją tradycji polskiej literatury romantycznej, nakazującej w dążeniu do wolności kierować się honorem i godnością, a także doszukiwać się sensów ukrytych w niezawinionym cierpieniu i szlachetnej ofierze (na co wskazują związki z „Dziadami”); wreszcie film ujmuje indywidualne i wspólnotowe dzieje Polaków zgodnie z chrześcijańską eschatologią, w myśl której szlachetna ofiara życia jest warunkiem zmartwychwstania, ale też Zmartwychwstanie, rozumiane jako odrodzenie wolności narodu, jest nagrodą, na którą można mieć nadzieję graniczącą niemal z pewnością (egzekucje mają miejsce w Wielkim Tygodniu; potem widzimy pusty grób).  

Aluzji literackich i filmowych jest w dziele Wajdy więcej, np. krótko przed samobójstwem Jerzego, w wojskowym kasynie stawia on wszystkim wódkę w szklankach, mówiąc, że chce sam zapłacić za pamięć o tych, którzy zginęli. Płonąca w szklankach wódka jako znicze pamięci po powstańcach warszawskich to najbardziej znana scena z „Popiołu i diamentu”. W naszym filmie wódka jednak nie płonie. Nie płoną również pamiętniki, jak Andrzej, parafrazując Bułhakowa, zapewnia Jerzego, uzasadniając prowadzenie przez siebie zapisków w kalendarzu. „Guziki – poprawia go Jerzy; zostaną po nas guziki” – mówi bohater, jakby już znał przejmujący wiersz Zbigniewa Herberta. Stasia, służąca generałowej, opowiada byłej pani o swoim mężu, który służył w AL i „wiele teraz może” – właśnie został starostą. Mąż, gburowaty prostak, ma na imię Edek – jak bohater „Tanga” Mrożka.

I jeszcze jeden szczegół. W filmie (nakręconym w roku 2007) pojawia się kilka dat dziennych. Niektóre z nich to znaczące daty historyczne: 17 września, 6 listopada 1939 – to data uwięzienia profesorów, 3 kwietnia 1940 – dzień pierwszego transportu jeńców na rozstrzelanie, 18 stycznia 1945 – wyzwolenie Krakowa. Ostatnią z nich wydrapuje nasz znajomy inżynier lotnik, to symptomatyczne – porucznik lotnik, inżynier, na ścianie wagonu, po przybyciu na miejsce egzekucji, i głośno ją wypowiada. Jest to jednocześnie data jego śmierci; za chwilę zostanie zamordowany. Tę samą datę widzimy dwukrotnie: w czołówce filmu, na charakterystycznym zniszczonym notesie – kalendarzu, wydobytym z mogiły katyńskiej, i pod koniec filmu, kiedy ten kalendarz otrzymuje Anna, żona zamordowanego Andrzeja. Data jest zaznaczona na czerwono, mimo, że był to poniedziałek.

Tą datą jest 10 kwietnia. Poniedziałek Wielkanocny.